Przez zasłonięte grubą kotarą okno desperacko próbowały się
przedrzeć promienie południowego, jasnego słońca, kiedy Neira się obudziła. Otworzyła
oczy i natychmiast zalała ją fala bólu przenikającego przez jej przemęczoną
nauką głowę. Jęknęła z niezadowoleniem, ale powoli podniosła się z łóżka. Do
tej pory jeszcze nigdy nie obudziła się tak wcześnie, zazwyczaj to ktoś ze
służby przychodził do niej i zmuszał ją do wstania. Tym razem jednak czuła się
wypoczęta, nie licząc bólu głowy. Chwiejnie, podpierając się ręką o ścianę, podeszła
do okna, podczas gdy jej druga dłoń osłaniała oczy od słabego, choć rażącego ją
światła. Odetchnęła głęboko i delikatnie odsunęła zasłonę, czekając, aż jej
wzrok przyzwyczai się do słońca. Ponownie zignorowała irytujące kłucie w
skroniach i niecierpliwie czekała. Kiedy już mogła bez problemu spojrzeć na pomieszczenie,
zalane światłem po raz pierwszy od niepamiętnych czasów, odkryła, że patrzenie
na mieniące się ściany tylko potęguje jej cierpienie. Czym prędzej przysunęła
się do okna i wyjrzała przez nie, napawając się jasnością dnia.
Dokładnie przyglądała się odległym budynkom naprzeciwko, których spadziste dachy zasłaniały jej widok na resztę miasta. Spojrzała w dół, ale natychmiast zakręciło jej się w głowie od wysokości, więc wróciła do podziwiania budynków, w których musieli mieszkać normalni ludzie, z normalnych rodzin. To właśnie ci ludzie odgrodzili się murami od szkoły magii, w której znajdował się jej pokój. Zastanowiła się przelotnie, dlaczego, ale szybko uświadomiła sobie, że cała ich nienawiść zawsze była skierowana w stronę wszystkiego, co choćby nosiło ślady magii. Odpowiedź była prosta – ze strachu. Od ojca wiedziała, że najlepszym sposobem na długotrwałe przestraszenie wielu ludzi jest przedstawienie im czegoś, czego nie rozumieją i nie potrafią wykorzystać. Co za egoizm, pomyślała z pogardą.
Odwróciła się z zamiarem powrotu do łóżka i przespania choćby jeszcze godziny, gdyż wiedziała, że będzie zmęczona, ale wtem coś twardego trafiło ją od tyłu w ramię. Podskoczyła przestraszona i natychmiast wyjrzała z powrotem na podwórze, ale nikogo tam nie było. Odsunęła się od okna, by nie patrzeć na zbyt odległą ziemię. Rozmasowując ramię, rozejrzała się po podłodze i znalazła niewielkie zawiniątko. Podniosła je. Okazało się ono kamykiem owiniętym kawałkiem kartki. Zaciekawiona, przeczytała treść.
"Jutro późnym wieczorem, pod tym samym oknem. Jeśli nie możesz, znajdź sposób. To ważne. Kartkę spal w tym momencie, popiół i kamień wyrzuć przez okno. A."
Dziewczynka ze zdziwieniem przeczytała treść wiadomości jeszcze raz. Kim mógł lub mogła być „A”? Neira znała wiele osób o imieniu zaczynającym się na tę literę, ale chyba żadna z nich nie zdobyłaby się na takie gierki. A jednak ktoś podrzucił jej karteczkę. Z braku lepszych pomysłów zrobiła dokładnie to, co powiedziano. W pobliżu nie było ognia, więc wysiliła się i dzięki magii, która unosiła się na terenie całej szkoły, rozpaliła w dłoni niewielki płomyk. Siłą woli utrzymała go nad swoją ręką, aby jej nie oparzył, i spaliła wiadomość, resztki natychmiast wystawiając za okno, by zabrał je lekki, suchy wietrzyk. Przerwała wyczerpujący czar, pozbyła się kamienia i rozmyślając o tajemniczym nadawcy, powróciła do łóżka. Szybko zasnęła i nic się jej nie śniło.
Wieczorem, jak zwykle, Neira została obudzona przez nieznaną jej, milczącą osobę. Młoda dziewczyna o nieprawdopodobnie długich, brązowych włosach i tego samego koloru hipnotyzujących oczach przestała potrząsać ramieniem czarownicy, gdy tylko ta się otworzyła oczy, i z ukłonem w jej stronę szybko wycofała się z pokoju. Neira z westchnieniem wstała, by się ubrać. Wiedziała, że służka stoi tuż za drzwiami i czeka na nią, by ją odprowadzić na codzienne zajęcia. Bez zastanowienia wybrała pierwszą z brzegu suknię i nałożyła na nią odpowiednie szaty. Ból głowy zelżał trochę, gdy wychodziła z pokoju.
Dokładnie przyglądała się odległym budynkom naprzeciwko, których spadziste dachy zasłaniały jej widok na resztę miasta. Spojrzała w dół, ale natychmiast zakręciło jej się w głowie od wysokości, więc wróciła do podziwiania budynków, w których musieli mieszkać normalni ludzie, z normalnych rodzin. To właśnie ci ludzie odgrodzili się murami od szkoły magii, w której znajdował się jej pokój. Zastanowiła się przelotnie, dlaczego, ale szybko uświadomiła sobie, że cała ich nienawiść zawsze była skierowana w stronę wszystkiego, co choćby nosiło ślady magii. Odpowiedź była prosta – ze strachu. Od ojca wiedziała, że najlepszym sposobem na długotrwałe przestraszenie wielu ludzi jest przedstawienie im czegoś, czego nie rozumieją i nie potrafią wykorzystać. Co za egoizm, pomyślała z pogardą.
Odwróciła się z zamiarem powrotu do łóżka i przespania choćby jeszcze godziny, gdyż wiedziała, że będzie zmęczona, ale wtem coś twardego trafiło ją od tyłu w ramię. Podskoczyła przestraszona i natychmiast wyjrzała z powrotem na podwórze, ale nikogo tam nie było. Odsunęła się od okna, by nie patrzeć na zbyt odległą ziemię. Rozmasowując ramię, rozejrzała się po podłodze i znalazła niewielkie zawiniątko. Podniosła je. Okazało się ono kamykiem owiniętym kawałkiem kartki. Zaciekawiona, przeczytała treść.
"Jutro późnym wieczorem, pod tym samym oknem. Jeśli nie możesz, znajdź sposób. To ważne. Kartkę spal w tym momencie, popiół i kamień wyrzuć przez okno. A."
Dziewczynka ze zdziwieniem przeczytała treść wiadomości jeszcze raz. Kim mógł lub mogła być „A”? Neira znała wiele osób o imieniu zaczynającym się na tę literę, ale chyba żadna z nich nie zdobyłaby się na takie gierki. A jednak ktoś podrzucił jej karteczkę. Z braku lepszych pomysłów zrobiła dokładnie to, co powiedziano. W pobliżu nie było ognia, więc wysiliła się i dzięki magii, która unosiła się na terenie całej szkoły, rozpaliła w dłoni niewielki płomyk. Siłą woli utrzymała go nad swoją ręką, aby jej nie oparzył, i spaliła wiadomość, resztki natychmiast wystawiając za okno, by zabrał je lekki, suchy wietrzyk. Przerwała wyczerpujący czar, pozbyła się kamienia i rozmyślając o tajemniczym nadawcy, powróciła do łóżka. Szybko zasnęła i nic się jej nie śniło.
Wieczorem, jak zwykle, Neira została obudzona przez nieznaną jej, milczącą osobę. Młoda dziewczyna o nieprawdopodobnie długich, brązowych włosach i tego samego koloru hipnotyzujących oczach przestała potrząsać ramieniem czarownicy, gdy tylko ta się otworzyła oczy, i z ukłonem w jej stronę szybko wycofała się z pokoju. Neira z westchnieniem wstała, by się ubrać. Wiedziała, że służka stoi tuż za drzwiami i czeka na nią, by ją odprowadzić na codzienne zajęcia. Bez zastanowienia wybrała pierwszą z brzegu suknię i nałożyła na nią odpowiednie szaty. Ból głowy zelżał trochę, gdy wychodziła z pokoju.
Na korytarzu momentalnie otoczył ją zapach kwiatów, jak zawsze świeżo rozstawionych w wazonikach. W drodze do nauczycielki nie mogła przestać rozmyślać o tym, jak wywinąć się z wieczornych zajęć następnego dnia. Nawet jeżeli nie miała ochoty brać udziału w gierkach czy też zabawach innych uczniów, była ciekawa, kto ośmielił się rzucić w nią kamieniem. Zapłaci za to – to była ostatnia myśl czarownicy, zanim przestała przejmować się światem wokół i bezmyślnie podążyła za długowłosą przewodniczką i dotarła do sali lekcyjnej, gdzie służka ją zostawiła. Neira weszła do rozległego pomieszczenia.
Tymczasem na jednym z niewielu małych, umieszczonych wysoko kwadratowych okienek przed salą siedział wyjątkowo duży kruk, ledwo się mieszcząc. Uważnie przyglądał się korytarzowi w dole.
Zamrugał oczkami i lekko przechylił główkę, gdy w jego polu widzenia znalazła się otumaniona narkotykami dziewczynka i towarzysząca jej Tarkhentes w przebraniu służki. Odleciał, gdyż uznał, że zobaczył wystarczająco.
Intrygujące! Coraz bardziej się wciągam. Ale czy "wyjątkowo duży kruk" nie powinien mieć łba zamiast główki? ;)
OdpowiedzUsuńAj, bo to był słodki duży kruk :)
UsuńMimo wszystko nie jest przecież jakimś przeraźliwie ogromnym ptaszyskiem :)
Ah, no dobra, autorka wie lepiej ;D
OdpowiedzUsuń