Siedzący na środku pomieszczenia mężczyzna pisał coś w szaleńczym tempie w notatniku. Widać było, że wielokrotnie wyrywano z niego kartki i próbowano coś pisać koślawymi literami. Z niewielkiego okienka tuż pod sklepieniem wydobywało się nikłe światło, słabo rozlewając się po wszystkim, do czego udało mu się dosięgnąć.
W celi zazwyczaj było ciemno. Naprawdę ciemno, nie tak jak podczas zwykłej nocy. Wolałbym, żeby tak pozostało. Nie musiałbym widzieć tych okropnych rzeczy... Ściany i podłoga są oblepione... czymś. Dotychczas mogłem wmawiać sobie, że to wygodne dywany. Cóż, teraz, gdy wyglądają jak ludzka skóra wywrócona na drugą stronę, nie będzie to takie proste. Kraty w oknie nie są zrobione z metalu. To kości. Na niektórych z nich znajdują się wycięte znaki. Nie chciałbym znać ich historii. Ale najgorsze były obrazy, które widziałem przez liczne dziury w ścianie. Chyba już nigdy nie zasnę, mając je przed oczami. Nie, nawet nie próbuję ich opisywać. Najlepiej będzie, jeśli skupię się na swym notesie. Muszę coś zapisać. Inaczej oszaleję. A sądziłem, że oszalałem już dawno.
Z sąsiedniej celi dobiegł wrzask. Mężczyzna nie zakrył uszu, nie poruszył się nawet. Całą uwagę skupiał na pisaniu.
Znowu słyszę krzyki. To nic nadzwyczajnego. Zdarzają się codziennie, o różnych porach. Zależy od tego, kto akurat przechodzi. Z doświadczenia wiem, że młodzi krzyczą najgłośniej, ale to krzyki dorosłych są najbardziej dotkliwe dla uszu. Ja sam nigdy nie krzyczałem. Doskonale wiem, że nie ma to żadnego sensu. Wtedy też łatwiej jest usłyszeć szepty. Dziś na przykład mówią do mnie: zamknij oczy. Uwierzcie mi, chętnie bym to teraz uczynił, gdyby nie to, że czuję obowiązek spisania tego wszystkiego. Ach, gdyby tylko spadł deszcz, a chmury przesłoniły słońce... Miałbym doskonałą wymówkę.
Mężczyzna przekręcił zamazaną kartkę, podrapał się po głowie i pisał dalej.
Szum deszczu zawsze mnie uspokajał. Zabijał strach. O tak, codziennie się boję. Codziennie jedna postać przychodzi tuż pod drzwi mojej celi i stoi tak, aż mam wrażenie, iż oszaleję z niepewności. Nie porusza się, nic nie mówi, chyba nawet nie oddycha. A jednak potrafię wyczuć, że tam jest. Wiem to tak dobrze jak to, że pewnego dnia znowu zostanę wyprowadzony z celi. A tego boję się najbardziej.
Do celi nagle wsunęła się szklanka napełniona wodą. Jak na ironię, przeciwko całej rzeczywistości wokół, była wykonana z różnokolorowego szkła. Mężczyzna natychmiast poderwał się z ziemi, kurczowo ściskając w dłoni notatnik i pióro. Cofnął się aż do przeciwległej ściany, starając się mimo wszystko jej nie dotknąć. Gdy zaczął pisać dalej, jego dłoń drżała.
Szklanka wody. Co jest z nią nie tak? Dlaczego mam dziwne przeczucie... To już druga szklanka tego dnia. Nigdy nie dostałem więcej niż jednej. A może to znów iluzja? Może chcą mnie zwabić pod drzwi, żeby nagle pochwycić i wyprowadzić... Z drugiej strony tak bardzo chce mi się pić... Dziś nie pada deszcz, nie mogę zbierać skapujących kropli ze ścian. Zresztą skoro już wiem, jak naprawdę wyglądają, nie wiem, czy zdobyłbym się na to, by dotknąć ich ponownie. Zamknij oczy? No dobrze. Ale tylko na chwilę.
Mężczyzna zacisnął powieki i zęby najmocniej, jak umiał. Trwał w tej pozycji przez kilka sekund, po czym zerknął na drzwi naprzeciwko. Zawiesił na chwilę wzrok w jednym miejscu, po czym powrócił do poprzedniej czynności. Tym razem pisał szybciej i pewniej.
A więc szklanki naprawdę tu nie było. To była pułapka. Pamiętam tylko jeden raz, gdy zostałem wyciągnięty z celi. Jestem pewien, że było ich więcej, ale nie mogę sobie przypomnieć. Nie chcę sobie przypomnieć. Wtedy... to było jak sen, koszmar, tyle że nie dało się z niego obudzić. Mgliste postaci, czerwone błyski pod kapturami, niewidoczne ręce tuż przed moimi oczami... Czułem się, jakbym spadał. W nieskończoność. Cały czas w dół. To dziwne, czułem przecież podłogę pod stopami. Czy trafiłem do piekła? Wokół mnie mroczne sylwetki trwały w dziwnie niepokojącym tańcu. Nie były przyjazne. W tym miejscu nie było nikogo przyjaznego, nigdy. Raz czy dwa miałem wrażenie, że słyszę inkantacje w nieznanym mi języku. Moje ciało zaczęło wtedy zachowywać się w inny sposób, niż mógłbym sobie to wyobrazić. Wiedziałem, że go nie kontroluję, ale nie wiedziałem, co robi. Chciałem umrzeć. Po raz kolejny tego chciałem. Czy był jakiś powód? Zawsze mi się wydawało, że nie. Ot, zachcianka. Ale czy tak rzeczywiście było? Moje wspomnienia z tamtego okresu są tak rozmazane, tak niedokładne... Ale już po wszystkim. Mam je spisane. Wreszcie mogę o nich zapomnieć, raz na zawsze. Chce mi się pić.
Mężczyzna zaczął rozglądać się pospiesznie wokół, jakby wyczuwał zagrożenie.
O tak, zdaję sobie z tego sprawę. Coś mnie zauważyło i tym razem nie da już spokoju. Od kiedy pamiętam, przychodziło tylko w słoneczne dni, takie jak dziś. Nie ma deszczu. A ja jestem spragniony. Może jednak potrzebowałem tej wody? Nie, to nie była prawda. Zrobiło się zimniej. Mam mało czasu. Co jeszcze, co jeszcze mogę przekazać... Jedyna wskazówka to drzwi. Tak, tak, drzwi to dobra wskazówka. Są zielone. Uważajcie na zielone drzwi. Zaraz, uchylają się...
Mężczyznę przeszedł dreszcz. Przez jeden moment stał jak sparaliżowany, wpatrując się w zjawisko przed nim, zanim przypomniał sobie, że jest coś, co musi zrobić. Żeby nic nie przyciągało jego wzroku, zamknął oczy. Wiedział, że zapis musi być czytelny, więc postanowił w ostatnich zdaniach używać wielkich liter i pisał dalej na ślepo.
Jest tu. Widziałem go. Zanim odejdę, spróbuję go opisać. Strzeżcie się go, to najgorszy potwór, jakiego spotkałem. Wygląda jak...
...
Następne słowo zostało zamazane przez czerwoną farbę nałożoną pędzelkiem. Notatnik znaleziono na podłodze w pokoju jedynego lokatora mieszkania, do którego prowadziły zielone drzwi. W tym samym pokoju po dłuższej inspekcji znaleziono ciało seryjnego mordercy. Obok niego leżała szklaneczka z wodą oraz tabletki uspokajające. Na jego palcach znajdował się atrament. Na klatce piersiowej widniało kilka niewielkich ran, które wyglądały jak dźgnięcia piórem. Szyja nosiła ślady mocnych uciśnięć, choć kształty sińców nie wskazywały na jakikolwiek sznur czy też ludzkie ręce. Oprócz tego prysznic w mieszkaniu został zatkany, a wszystkie światła się paliły.
Kartki notesu były porozrzucane, natomiast on sam wyglądał, jakby ktoś nagle go strącił. Ostatnie pięć stron było puste, jeśli nie liczyć zapisu ołówkiem na okładce: "Nigdy się nie dowiesz. Zamknij oczy."
/Inspiracja: Slipknot - If Rain Is What You Want/
ciche owacje na stojąco
OdpowiedzUsuńDzięki ci, o Mistrzu! \n.n/
OdpowiedzUsuń