Kruk i Aleksander wspólnie zastanawiali się, jak otworzyć przejście, gdy niespodziewanie ściana sama się osunęła.
- No proszę - mruknął chłopak i przymierzył się do przejścia przez nowo odkryty korytarz.
- To pewnie pułapka, skoro otworzyła się sama - westchnął czarnoskóry mężczyzna. - Ale nie mamy lepszego wyboru - dodał, gdy Aleksander obejrzał się pytająco.
Obaj ruszyli ciemnym tunelem. Nie upłynęło wiele czasu, a dojrzeli w oddali rozedrgane światło wylewające się zza jednych z drzwi.
- To chyba tutaj - szepnął podekscytowany chłopak, po czym uchylił drzwi i wszedł do pomieszczenia.
W środku siedziały już dwie osoby. Jedną z nich była starsza pani, której Aleksander nie znał, za to drugą...
Drugą osobą zdecydowanie była Neira. Co prawda Aleksander nie widział jej od dawna, ale nie sposób było nie rozpoznać tych fioletowych oczu. Przypatrywał się jej przez moment, za to ona skupiała wzrok na swoich paznokciach i nie odzywała się ani słowem.
Milczenie przerwała staruszka.
- Proszę, siądźcie wygodnie. Na imię mi Nina, jestem nauczycielką oraz opiekunką Neiry. Przypuszczam, że to jej szukaliście?
Aleksander skinął głową i usiadł na pudle obok dawnej przyjaciółki. Nie zaszczyciła go spojrzeniem. Kruk za to stał w przejściu i przyglądał się intensywnie Ninie, jakby dostrzegł w niej coś interesującego, a może niepokojącego. Zaraz też usiadł przy wszystkich, naprzeciwko kobiety. Posłał jednocześnie chłopakowi ukradkowe, ostrzegawcze spojrzenie. Przekaz: tej kobiety należy się wystrzegać.
- Jak... jak się masz? - spytał niepewnie Aleksander, chcąc rozpocząć rozmowę.
- A jak sądzisz? - syknęła w odpowiedzi Neira.
Chłopak westchnął. Nie będzie łatwo.
- No wiesz, nie widzieliśmy się od jakegoś czasu, więc może...
- Więc może?
- No, może na przykład opowiesz, co u ciebie?
- Moi drodzy, na to można przeznaczyć czas później - przerwała Nina. - Teraz chciałabym omówić nasze następne działania.
- Jakie działania? - Neira nie zrozumiała.
- Szkoła została zaatakowana, dlatego tu jesteśmy. Młodzi kapłani są na korytarzach, niszczą wszystko, co wpadnie im w ręce. Nie mamy odpowiednich sił, żeby się im przeciwstawić.
- ...Ach. Dobrze, co w takim razie możemy zrobić?
- Proponuję najprostsze rozwiązanie. Powinniście opuścić jak najszybciej to miejsce. Miasto nie jest już bezpieczne.
Wszyscy zamarli w zaskoczeniu.
- Opuścić miasto? Nie ma jakiegoś... mniej radykalnego sposobu? - spytała Neira. Ani trochę nie uśmiechało jej się zostawianie szkoły, która stała się dla niej drugim domem, ani tym bardziej przerywanie nauki.
- Nie. To bardzo poważna sytuacja.
- Co ma pani na myśli, mówiąc "powinniście"? - wtrącił Aleksander.
- To oczywiste, ty i Neira musicie iść razem. Żadne z was nie poradzi sobie pojedynczo. Wasz przyjaciel może pójść z wami, jeśli chce.
- Przyjaciel wolałby zostać tu, gdzie jest, i zająć się swoimi sprawami - odezwał się milczący dotąd Kruk. Rudowłosego zaskoczyła taka reakcja. Z jakiegoś powodu nie wyobrażał sobie, że mężczyzna mógłby tak po prostu go zostawić, przecież całkiem długo się przyjaźnili.
- Zastanawia mnie za to, dlaczego chcesz decydować o przyszłości chłopaka, którego nigdy nie spotkałaś, Nino - kontynuował.
- To mi przypomniało, iż nadal nie znamy twojego imienia. Nie chciałbyś się przedstawić, aby ułatwić nam rozmowę?
- Moje imię pozostanie w tajemnicy tak długo, jak ja zechcę - warknął Kruk. Nagle zrobił się bardziej agresywny, co ponownie zdziwiło Aleksandra. - Nadal nie odpowiedziałaś na pytanie.
Staruszka przyglądała się przez chwilę, zaciekawiona, po czym odparła:
- Wiem o tym, że prowadzicie zorganizowaną grupę uciekinierów z miasta. Wiem też, że obecny tu Aleksander zarządza nią u boku kogoś doświadczonego, zwłaszcza w sprawach pułapek magicznych, najwyraźniej to ty. Biorąc pod uwagę okoliczności, nie mogę znaleźć osoby, która lepiej nadawałaby się na towarzysza podróży.
- Zdaje się, że dużo wiesz. Dlaczego więc nie powiesz wprost, że znasz tożsamość osoby stojącej za dzisiejszym atakiem? A może znałaś też czas, o której miał się rozpocząć?
Neira zwróciła wzrok na nauczycielkę. Skoro tyle wiedziała, to czemu nie zapobiegła najazdowi?! Przecież przy odpowiednich przygotowaniach kapłani być może nawet nie przedostaliby się do środka szkoły!
- Zgadza się, znałam. Jednak musisz uwierzyć mi na słowo, powtarzam: nie posiadamy odpowiednich zasobów, aby przeciwstawić się tej właśnie osobie. Tymczasem natarcie trwa w najlepsze, podczas gdy my dyskutujemy o tym, kto co wie. - Zwróciła się do Neiry i Aleksandra. - Moi drodzy, musicie wydostać się stąd w tempie natychmiastowym. Za chwilę zorganizuję wam wyjście pod ochroną strażników miasta, później kierujcie się na północ, a dotrzecie do sąsiedniego miasteczka. Tam otrzymacie dalsze instrukcje.
- Zaraz, jeszcze nikt mnie nie spytał o zdanie! Co, jeśli wcale nie chcę stąd odchodzić? - Aleksander nie był przekonany.
Nina zignorowała go i spojrzała Krukowi w oczy.
- To Hees.
Neira aż zachłysnęła się z wrażenia. Mężczyzna zmarszczył brwi i westchnął.
- Aleksandrze, wybacz, ale będziesz zmuszony robić to, co mówi Nina, dla swojego własnego dobra.
- O co chodzi, dlaczego?
- Nigdy o nim nie słyszałeś? Hees jest ojcem Neiry, a przy tym niebezpiecznym człowiekiem. Zapewne szuka teraz was obojga w tylko jemu wiadomych celach.
Chłopakowi zakręciło się w głowie od nadmiaru informacji. Co tu się tak właściwie działo?
- Przy okazji, będę wspierał twoje działania, Nino, przynajmniej na razie. W dalszym ciągu jednak ci nie ufam.
- Z wzajemnością, drogi Kruku. To zrozumiałe, zważywszy na to, że nie jesteś nawet człowiekiem.
- A ty całkowicie jesteś?
Pytanie pozostało bez odpowiedzi. Nina wyszła z pokoju, by przygotować niezbędne materiały, pozostawiając nastolatków z mętlikiem w głowach.
Coś mnie ominęło! Jak to się mogło stać? W każdym razie, mam zastrzeżenie do wypowiedzi "To mi przypomniało, że nadal nie znamy twojego imienia (...)". Jest to zwrot do Kruka, a chwilę wcześniej mowa była o Aleksandrze. Sprawia to wrażenie, jakby Nina zwracała się do nastolatka. Myślę, że wiesz, co mam na myśli ;)
OdpowiedzUsuń