Aleksander siedział na okrytym futrem murku, niecierpliwie
stukając palcami o siebie. Był całkowicie pochłonięty myślami, a do tego lekko
podekscytowany planem, który powstawał w jego głowie. Siedział w zaciszu swojej
kryjówki, dobrze ukrytej przed ciekawskimi oczami, a do tego strzeżonej przez
kilkudziesięciu ludzi, którym ufał. Choć może ufność to w tej sytuacji za wiele
powiedziane – wiedział po prostu, że żaden z nich nie ośmieliłby się go
zdradzić, każdy ze swoich powodów.
Przerwał rozmyślania i rozejrzał się po kryjówce. Była to przestronna komnata z jednym otworem wyjściowym oraz mnóstwem krótkich korytarzy i niewielkich pokojów, które się z nią łączyły, nieraz ciągnących się daleko w głąb skały, aż do serca góry. Wszystko to ukryte było wysoko ponad budynkami, z dala od domów mieszkalnych, choć kilka kroków od wyjścia rozciągał się doskonały widok na całe miasto. Nigdzie nie było widać ludzi, choć Aleksander wiedział, że są oni dobrze ukryci w strategicznych miejscach, skąd mogą obserwować życie mieszkańców. Kilku ze swoich szpiegów wysłał do samego centrum,
żeby mogli zbierać jak najwięcej informacji, czy to z plotek, czy nawet z lokalnych legend; tych drugich ostatnio przybywało, Aleksander sam zadbał o to, by kilka z nich, stworzonych przez niego, krążyło po rynku. Dzięki temu zdobywał niejako władzę nad tym, w co ludzie wierzą i czego się boją, a to potężna władza. Uśmiechnął się pod nosem. Na ulicach tego miasta nie działo się nic, o czym by nie wiedział.
Przerwał rozmyślania i rozejrzał się po kryjówce. Była to przestronna komnata z jednym otworem wyjściowym oraz mnóstwem krótkich korytarzy i niewielkich pokojów, które się z nią łączyły, nieraz ciągnących się daleko w głąb skały, aż do serca góry. Wszystko to ukryte było wysoko ponad budynkami, z dala od domów mieszkalnych, choć kilka kroków od wyjścia rozciągał się doskonały widok na całe miasto. Nigdzie nie było widać ludzi, choć Aleksander wiedział, że są oni dobrze ukryci w strategicznych miejscach, skąd mogą obserwować życie mieszkańców. Kilku ze swoich szpiegów wysłał do samego centrum,
żeby mogli zbierać jak najwięcej informacji, czy to z plotek, czy nawet z lokalnych legend; tych drugich ostatnio przybywało, Aleksander sam zadbał o to, by kilka z nich, stworzonych przez niego, krążyło po rynku. Dzięki temu zdobywał niejako władzę nad tym, w co ludzie wierzą i czego się boją, a to potężna władza. Uśmiechnął się pod nosem. Na ulicach tego miasta nie działo się nic, o czym by nie wiedział.